Tymczasem nadeszła bessa, która w kilkanaście miesięcy odwróciła świat optymistów do góry nogami, a być może po prostu przywróciła go do stanu równowagi. Kiedyś balon przecież musi pęknąć i nie da się go pompować bez końca. Tym razem wygrani są wieszczący rychłą zagładę świata
Kryzys trwa znacznie krócej niż poprzednia hossa, więc nie możemy mówić o milionach „jeźdźców apokalipsy”. Zresztą zarabianie jest tu trudniejsze, bo wymaga umiejętności poruszania się na rynku terminowym, ale wystarczy przejrzeć strony internetowe, poczytać prasę czy posłuchać niektórych ekspertów, aby przekonać się, że obóz permanentnych niedźwiedzi rośnie w siłę. Nie ma sensu na nowo wyliczać wszystkich zagrożeń, bo w sumie sprowadzają się one do pytania czy obecny system finansowy przetrwa, czy z hukiem się zawali?
Tego tak naprawdę nikt nie wie, ale z pewnością przed gospodarką i giełdą stoi jeszcze wiele poważnych prób i wyzwań zanim wyjdziemy na prostą. Dla tej pierwszej, szczególnie w odniesieniu do Polski nadchodzą co najmniej dwa kwartały trudnego testu i nie ma co niepotrzebnie dramatyzować, tylko lepiej przygotować się zawczasu na taki scenariusz, również swój portfel inwestycyjny.
Warto sobie zadać pytania w rodzaju „co zrobię jeśli euro zdrożeje do X złotych”, czy „jak zareaguję jeśli WIG20 spadnie do 1650, a jak jeśli przekroczy 1900 punktów?” Na każdy wariant najlepiej przygotować się dużo wcześniej, zanim on się pojawi, a nie w gorączce szukać doraźnych rozwiązań. To zadziwiające, ze niektórzy ludzie całymi tygodniami potrafią zastanawiać się nad wyborem telewizora za 2500 złotych, chodzić po sklepach, przeglądać fora internetowe itd., a równocześnie w jednej sekundzie podejmują impulsywne decyzje o swoich inwestycjach, gdy w grę zwykle wchodzą wielokrotnie wyższe kwoty.
Niestety wielu inwestorów wpada w pułapkę jednostronnego myślenia ciągle widząc krachy i spadki lub nieustające wzrosty indeksów. Zauważmy, że w ten sposób znacznie zawężamy swoje możliwości zarabiania na rynku. Niedźwiedź nie potrafi na przykład podłączyć się do ruchu wzrostowego choć rynek wręcz krzyczy mu prosto w twarz:” kupuj!” On wie swoje i nie da się nabrać na dystrybucję akcję wśród „leszczy”.
Z kolei byk zawsze będzie widział okazje do tanich zakupów. Przecież WIG20 po spadku o 10% "musi" odbić, prawda? No to ciekawe czy ktoś z tych optymistów trzyma akcje od 3500 punktów. Jeśli tak, tym gorzej dla niego. Nawet jeśli wrócimy w tamte rejony to istnieje coś takiego jak alternatywny koszt kapitału i obecnie mamy do wzięcia ze stołu blisko 100% do tych wcześniej wspomnianych 3500 punktów, pod warunkiem, że mamy za co kupować.
Teraz, gdy rynek wciąż tańczy w konsolidacji od blisko miesiąca mamy akurat dobry moment na zastanowienie się nad strategią i próbę podjęcia walki ze swoim zbyt byczym lub niedźwiedzim nastawieniem do rynku. Dla skutecznego inwestora giełdowego ważniejsze od jego własnych przekonań i wyobrażeń są konkretne wyniki, czyli zysk. To jest jedyne kryterium ważne dla inwestora, a nie to czy ma rację czy nie. Kto wieszczy bliski koniec świata i jednocześnie trzyma longi na WIG20 zgodnie ze wskazaniami własnego systemu znajduje się na właściwej drodze do sukcesu."